Tomasz Nadolny
5 min readMar 6, 2018

--

Autonomus Vehicles VS Miasta — Co z tego wyniknie?

Przygotowując się do kolejnego już, marcowego Civic Hub staram się uporządkować w głowie kwestie związane z rozwojem miast i autonomicznymi pojazdami (autonomus vessels / automated vehicles / AV) Dzisiejsza, krótka dyskusja na Twitterze, pomiędzy @RoweroweSygnaly a Piotrem Smolnickim,

uzmysłowiła mi, że warto byłoby to jakoś zebrać, wypunktować. Piotr zawarł cenne spostrzeżenia i przewidywane scenariusze, jak ułożą się wzajemne relacje pomiędzy rozwojem miast (miejmy nadzieję zrównoważonym) a rozwojem technologii AV w artykule na Medium.

Automated Vehicles — Miasta — mecz, którego wyniku na razie nie znamy.

Wikipedia

Pamietasz zdjęcia Mulberry Street w Nowym Yorku z roku 1900? Niedawno latało po Facebooku u wielu moich znajomych, zestawione ze zdjęciem tej ulicy zrobione ponad 100 lat później. Fotografia z Wikipedii pokazuje nieuporządkowaną i zatłoczoną przestrzeń, w której próbuję się przecisnąć rozmaite pojazdy, wózki pchane przez ludzi, ciągnięte przez konie, rozmaite powozy, dorożki, wozy a do tego rowery i piesi, wszyscy próbując coś kupić, sprzedać, porozmawiać, przetransportować coś. Można sobie dopowiedzieć, specyficzne problemy jak zapach generowany przez odchody koni, kwestie pożywienia i pojenia dla zwierząt itd. Cechą ruchu na amerykańskiej ulicy w tamtych czasach było jednak coś, czego dziś zupełnie nie potrafimy sobie wyobrazić — żadna z form transportu nie była uprzywilejowana. I dzięki temu z pozoru chaotyczny ruch działał i spełniał swoją rolę. Przez ponad 100 lat doszło do wielu zmian, w wyniku których dziś mamy ulice zaprojektowane, urządzone i eksploatowane głównie przez samochody, a nawet ogromną ilość samochodów.

Stajemy dziś w momencie historii, w którym zastanawiamy się jak wpłynie na obraz tej samej ulicy pojawienie się pojazdów autonomicznych. Z jednej strony słyszymy obawy o bezpieczeństwo eksploatacji takich pojazdów, a z drugiej strony zachwyty nad potencjałem rozwiązywania wielu miejskich problemów. Autonomiczne pojazdy mają rozwiązać zarówno problem korków ulicznych, zmniejszyć emisyjność transportu jak i zwiększyć udział terenów zielonych w przestrzeni miejskiej, które dotychczas przegrywają z budową kolejnych rozwiązań przeznaczonych dla samochodów.

Wystarczy 30 sekund zastanowienia się, żeby wiedzieć, że samo przejście na autonomiczność w żaden sposób nie gwarantuje rozwiązania problemów tego typu, a nawet może (podobnie jak Uber czy Lyft) jeszcze je powiększyć i wygenerować kolejne.

Jeśli liczba pojazdów nie ulegnie zmianie, a zmniejszy się jedynie liczba kierowców, to korki się nie zmniejszą. Być może jazda będzie się odbywała w sposób bardziej płynny i rozłożona równomiernie na ulice, ale od tego czas przejazdu wcale nie musi ulec skróceniu, czyli problem przepustowości pozostanie nierozwiązany. Samochód będzie zajmował taką samą powierzchnię jak samochód z kierowcą.

Przyzwyczailiśmy się do myśli, że autonomiczny pojazd nie będzie potrzebował tyle miejsc parkingowych co klasyczne pojazdy. Być może w jakiś sposób uda się to osiągnąć, ale na razie nie wierzą w to nawet firmy, które uczestniczą w rozwoju tych technologii. Np. nowy campus Apple w Cupertino, ma prawie tyle samo powierzchni parkingów, co powierzchni biurowej. To 11 tysięcy miejsc parkingowych!

Photo credit mariordo59 / Flickr

Zakładamy, że pojazdy, samochody autonomiczne będą współdzielone, a to oznacza mniej samochodów na ulicach. Jednak znajomość gatunku ludzkiego, który uwielbia posiadać rzeczy na własność wskazuje na możliwe, całkowicie inne scenariusze. Dotychczas samochód był dla wielu ludzi oznaką statusu materialnego. Proces zmiany takich przyzwyczajeń może zająć długie dekady i niekoniecznie musi się powieść. Już dziś wiele osób posiada samochód lub więcej samochodów, mimo że jego koszt utrzymania jest znacznie wyższy niż, gdyby w chwilach potrzeby korzystali z taksówek czy wypożyczania samochodów.

To, co wygląda najbardziej optymistycznie to kwestia bezpieczeństwa ruchu drogowego. Mimo, że nie będzie możliwe wykluczenie wypadków w ogóle, to w stosunku do ilości ludzkich błędów i zmęczenia jako czynników, które generują większość wypadków, technologia AV rzeczywiście powinna zdecydowanie zminimalizować to zagrożenie. W sposób rzeczywiście dominujący stanie się to dopiero, kiedy znikną z ulic pojazdy kierowane przez ludzi-kierowców.

Żeby jednak nie było zbyt optymistycznie, trzeba podkreślić, że ważnym problemem do pokonania będzie kwestia bezpieczeństwa samego procesu sterowania. Co może się stać, kiedy ktoś, coś przejmie system kierowania pojazdem? A jeśli przejmie kierowanie 100 tysięcy pojazdów i będzie miał złe zamiary? Czy możemy dziś powiedzieć, że to wykluczony scenariusz? Oczywiście, że nie. Będziemy musieli starać się zapobiegać takim zdarzeniom, przy których terrorysta w ciężarówce, czy pijany kierowca w samochodzie na autostradzie, to niewielkie zdarzenia krytyczne.

Jeśli założymy, że technologia AV jest po prostu narzędziem, jak wiele innych narzędzi mniej lub bardziej zaawansowanych, to wydaje się być oczywistym, że rozwój transportu masowego (publicznego) opartego o napęd na energię ze źródeł odnawialnych, w tym autonomicznego, ale służącego przewozom bardziej masowym niż indywidualnym, powinien być priorytetem, jeśli chodzi o kierunki inwestycji finansowych oraz gospodarowania zasobem jakim jest przestrzeń miejska. Może być to trafna strategia, ale może też okazać się zupełnym science fiction dla dzieci, z naciskiem na fiction bardziej niż na science.

Całkowita adaptacja technologii AV zajmie na pewno lata, a nawet dekady. Przypomnę, że telefonia komórkowa adoptowana była do powszechnego użycia przez kilkadziesiąt lat. Ludzki gatunek się aż tak szybko nie zmienia i prawdopodobnie w przypadku autonomicznych pojazdów, ten proces zajmie równie długi czas.

Dlatego już dziś powinniśmy krytycznie o tym dyskutować i już dziś starać się regulować sposób w jaki AV będzie funkcjonować w naszych miastach, zanim sytuacja będzie trudno odwracalna.

To, co jednak wydaje się być priorytetem, o którym przy okazji można zapomnieć, to fakt, że przede wszystkim powinniśmy inwestować czas, wiedzę, pieniądze i naszą wspólną przestrzeń w ludzi, a nie w samochody. Myśląc o projektowaniu miast przyszłości powinniśmy je projektować przede wszystkim tak, aby się w nich dobrze poruszało nam, ludziom, mieszkańcom i to tak wielu, jak to jest tylko możliwe. Nie pojazdom mechanicznym o takim czy innym systemie napędu czy kierowania.

Pojawienie się autonomicznego samochodu na ulicy nie zmieni faktu, że w ciągu jednej godziny 25 tysięcy ludzi może zostać przewiezionych transportem publicznym, a w tym samym czasie te same odległości pokona 9 tysięcy pieszych, 7 500 rowerzystów i tylko 600 do max 1600 osób transportowanych samochodami (źródło NACTO) Logiczne byłoby więc priorytetyzować przede wszystkim transport publiczny, a w dalszej kolejności pieszych, rowerzystów. Samochody osobowe, autonomiczne czy z kierowcą przewiozą nadal najmniej. Zważywszy wszystkie argumenty, należy iść w stronę w której technologia może obniżyć koszty funkcjonowania komunikacji publicznej. Dziś znaczną część tych kosztów stanowią kierowcy, mechanicy, kotrolerzy i tutaj z korzyścią dla prawie wszystkich można pracować nad zmianami.

Za dwa tygodnie spróbujemy się zmierzyć z tymi zagadnieniami na kolejnym, trójmejskim spotkaniu społeczności Civic Hub. Szczegóły wydarzenia znajdziesz tutaj Mam nadzieję na ciekawą wymianę opinii, dyskusję.

--

--

Tomasz Nadolny

Homo viator, CivicTech, Technology enthusiast. Open Data and Open Gov Innovations evangelist. Podcaster @StacjaZmiana